11.11.2018
Dalila
-Pewnie nie lubisz
swojej pracy w tym aspekcie.- Powiedział.
-Jakim aspekcie?- Zapytałam
zaciekawiona.
-Musisz jeść kolacje z
obcym, nudnym kierowcą F1 i pozować do zdjęć, a potem wstawiać je na własne
konta społecznościowe. - Powiedział Rosberg.
- Od kiedy kierowca F1
może być nudny, a wstawianie fotek do sieci nudne? Rzeczywiście biedna ja.-
Zironizowałam.
-Nie łap mnie za
słówka. Chodzi o to, że siedzisz tutaj i nie możesz pogadać na tematy, które
rzeczywiście Cię interesują, a pewnie jak wrócisz do domu to Twój chłopak zrobi
Ci awanturę o tę kolacje między jakimś pokazem, a sesją zdjęciową.
-Ahh.... W twoim
świecie muszę mieć serio trudne życie i nie lubić swojej pracy, a prawda jest
taka, że lubię takie kolacje, bo mogę spotkać nowych ludzi i się czegoś
dowiedzieć. Chłopak też nie zrobi mi awantury, bo go nie mam. Moje życie jest
nudne i mam ochotę być na tej sponsorskiej kolacji.- Uśmiechnęłam się lekko w
jego stronę. -Wyglądasz młodo. Jesteś modelką, Nie wierze ,że nie
korzystasz z uroków nocnego życia w tym zawodzie.
-Okay, mam tylko 23
lata, ale nigdy nie chciałam być modelką ani mieć takiego życia. Po prostu
dostałam szansę bycia modelką, gdy bardzo potrzebowałam wyjścia awaryjnego i
dlatego z tego skorzystałam i jestem tu gdzie jestem. Uczę się nowych rzeczy,
ale nie takie było moje założenie i nie przywykłam do "nocnego" życia
cokolwiek to dla Ciebie znaczy.
- Ja zawsze
wiedziałem, że będę kierowcą formuły jeden. Mój tata to robił, ja ścigam się od
małego i to kocham, Chociaż moja była żona mniej to uwielbiała. Ciągle
powtarzała, że życie ze mną jest jak wyścig F1 szybko i ciągle to samo.
-Jak tak słucham o
byłych żonach, rozwodach i innych tego typu rzeczach to mi dziwnie.
-Bo jesteś młoda. Żyjesz
marzeniami, czekasz na księcia.
Książę spierdolił, albo właściwie to ja spierdoliłam
od księcia, bo książę był...- Nico nie dał dokończyć mi nawet myśli
-Dlatego nie warto
czekać na idealnych ludzi, którzy nie istnieją.
-Idealni nie, ale może
bliscy ideału. - Napomknęłam.
-Zawsze można stworzyć
coś idealnego z pozoru nieidealną osobą.- Uśmiechnął się do mnie i upił wino z
kieliszka.- Chociaż nie bierz sobie za bardzo do serca rad 3- krotnego
rozwodnika.
-Spoko.- Uśmiechnęłam się. - Muszę zrobić nam zdjęcie,
zanim zapomnę, Obowiązki to obowiązki.- Powiedziałam wyciągając z torebki
telefon.
-Tak. Tylko otaguj sponsora
i mnie oznacz.
-To najważniejsze.-
Parsknęłam i ustawiliśmy się do zdjęcia.
3 minuty później było
gotowe i krążyło po sieci.
-Chyba powinnam się
zbierać.
-Jasne, odprowadzę
Cię, chyba, że mieszkasz na drugim końcu NY wtedy zadzwonię po taksówkę.
-Nie, spokojnie to
tylko 2 przecznice dalej.-Powiedziałam nakładając płaszcz.
Rozmawialiśmy tak
dopóki nie znaleźliśmy się przy starym, ale klimatycznej kamienicy, w której
mieszkam.
-Chyba powinnam Cię
zaprosić i gdybym była normalna to bym to zrobiła, ale czuję, że jeszcze nie
mogę.
-Spoko. W sumie na to
nie liczyłem, ale miło, że o tym pomyślałaś. Obiecaj, że jeszcze jakoś się ze
sobą skontaktujemy. -Przytulił się do mnie na pożegnanie.
-Jasne.-Odpowiedziałam
gdy on już odchodził po czym weszłam do budynku.
Naprawdę chciałam,
żeby coś się stało, ale ciągle przed oczami miałam Andiego, jego zmierzwione,
blond włosy, błyszczące, niebieskie oczy i białe zęby, a gdzieś z tyłu ciągle
kłębiła się scena naszego pierwszego pocałunku.
-Tata Cię zmusił, żebyś przyjechała na turniej 4 skoczni, bo
chciał spędzić święta z rodziną?
-Może troszkę, ale chciałam też zobaczyć troszkę Ciebie. Chociaż
wiadomo, że bardziej to mnie ojciec zmusił-Spojrzałam na niego.
-Oh... Jestem takim szczęściarzem, że w ogóle chcesz mnie
oglądać.-Położył się obok mnie.
-Też tak myślę.-Odpowiedziałam.- Zresztą bez przesady, że chciałam
to bardziej....
- Zamilcz oboje wiemy, że chciałaś.- Mruknął mi gdzieś nad
uchem.
-Ty też chciałeś. Siłą Cię przy sobie nie trzymam. To raczej ty
mnie gnieciesz.
-Leżysz na moim łóżku.- Powiedział nie zmieniając pozycji.
-Tak serio to powinnam iść już do Siebie.
-Eeee...Zostań. Twój tata i tak mnie nie lubi. Nawet jak wrócisz
wcześniej to nic się nie zmieni w stosunku do mnie.
-Nie,że Cię nie lubi Andi...
-Tak on mnie nie znosi. Pokazuje to wszystkim na każdym kroku.
Nawet postronne osoby to zauważają. Ostatnio nawet Fettner zaczął o tym
mówić.
-W każdym razie muszę iść, żeby Cię jeszcze bardziej nie
znielubił. Dobrze?
-Odprowadzę Cię.- Odpowiedział i wstał z łóżka.
-To tylko dwa piętra niżej.
-Ale chcę. Zresztą nie zobaczymy się już w tym roku?
-Raczej nie zostało tylko pięć godzin.- Powiedziałam i już
chciałam naciskać klamkę, gdy nagle Andi mi to uniemożliwił.
-To poczekaj. Muszę coś zrobić.- Mruknął, a ja stałam jak słup
soli, gdy jego usta były na moich i tak cudownie całowały po raz
pierwszy.
Choć miałam w planach wrócić szybko do swojego pokoju, wróciłam
koło 22 gdy Marinus przyszedł z kolacji,
bo mieliśmy tyle spraw do obgadania.
Wtedy Andi olał zespół, a ja własną rodzinę i musieliśmy nieźle
się tłumaczyć następnego dnia.
I choć cholera tak
bardzo bym chciała to nie umiem zacząć od nowa, bo ten pieprzony szwabski
alvaro ciągle mi w głowie.
Andi
-Wreszcie znalazłeś dla mnie czas.
-Wiem, że trochę to trwało, ale staram się prowadzić znowu
dorosłe życie, tak jak wtedy gdy byłem z
Twoją siostrą tylko, że z lepszym skutkiem. - Usadowiłem się przy stoliku w
jednej z zakopiańskich karczm.
-To jak Ci idzie?- Zapytał z grzeczności.
-To wszystko jest takie zjebane. Jest tego tak dużo. Nawet
tego rudego sierściucha staram się już regularnie karmić, a on i tak ciągle
miauczy i plącze się pod nogami. Nawet z żadną już od dwóch tygodni nie spałem,
bo nie chcę z żadną być, nie chcę być też męską dziwką, ani nawet wykorzystywać
tych panienek co równa się z brakiem seksu, jeśli chcesz być odpowiedzialnym
dorosłym mężczyzną. Czyli w wielkim skrócie jest słabo.
-Twoje życie jest naprawdę ciężkie, ale myślę, że w sumie
nic tu po Tobie.
- Ej dzieciaku jak to? Miesiąc suszyłeś mi dupę żebym do
Polski na dwa dni zawitał, a jak jestem to mówisz, że w sumie to już nie ważne.
Nie bawię się tak.
-Plany się zmieniły, źle coś zinterpretowałem. Ostatnio jak była tu Dali to oboje
zachowywaliście się jak w jakiejś bajce typu ''zakochany kundel'', ale
skoro mówisz, że nie chcesz z żadną być
to nawet nowe informacje, których jestem przypadkowym posiadaczem Ci się nie
przydadzą.
-Jakie to informacje? Coś o Dalili?
-O tamtej aferze. Powiedzmy, że przypadkowo usłyszałem.-
Zaczął Aaron, a mi już się nie chciało wierzyć w to co powie, bo Dali często
uprzedzała mnie o jego nieudolnych próbach podsłuchiwania.
-Stop. Nie wiem czy informacje od Ciebie są pewne, a ja nie
chcę robić sobie nadziei i przechodzić to wszystko od nowa.
-Ale Wellinger do
cholery! Tego jestem na 100 procent pewien, zresztą tu chodzi o szczęście mojej
siostry, a nie prezenty gwiazdkowe. Nie dałbym Ci niepewnych informacji. -
Powiedział dosadnie.
-Dobra załóżmy, że masz prawdziwe informacje.
-Ja mam prawdziwe informacje!- Niemal krzyknął.
Tak upór w rodzinnie Kruczków był niewątpliwie cechą dominującą. Dalila była uparta jak osioł
odkąd ją poznałem, Ojciec Dalili uparcie zamienia nadal moje życie w piekło,a
Aaron przechodzi chyba już wszelkie pojęcie.
-Ale obawiam się, że to nic nie zmieni, a ja nie chcę znowu
myśleć jak porządnie zjebałem.
W tej chwili przed moimi oczami zaczął pojawiać się obraz
jej smutnych oczu, łez spływających po policzkach i tego jak oznajmia, że
jestem perfidnym gnojem i tak bardzo mnie nienawidzi, a ja znowu mam złamane
serce.
-Nie mogę tego przechodzić od nowa, nie chcę żeby ona
przechodziła to od nowa.
-Czy ty mi najpierw dasz coś do kurwy nędzy powiedzieć, a
nie grasz super bohatera gdy tego nie potrzeba?- Zapytał będąc cholernie zły.
Nigdy nie widziałem go w takim stanie.
-Dobra zamykam się mów.- Pokornieje.
-Wybacz, ale jak sprawa jest poważna to się denerwuję. -
Mówi upijając ze szklanki wodę, a potem znowu wraca pogodny Aaron- A gdym Ci
powiedział, że tamta noc to była tylko iluzja?
-Stary to się wydarzyło naprawdę. Czegoś takiego nie można
nazwać iluzją.
-Ale szkopuł w tym Andi, że ty niczego nie zrobiłeś, to była
mistyfikacja i kolejna intryga.
-Co ty gadasz?
-Bo to wszystko to był jeden wielki plan i albo potrzebujemy
dowodów, albo Dalila zaufa Ci jeśli powiesz jej samą historię.
-Dowodów potrzebujemy na pewno. Sam chcę wiedzieć, że będę
mówić jej prawdę. Zresztą co historia?
-Bo w to wszystko zamieszani byli....- Zaczął Aaron ,a ja z
każdym kolejnym jego słowem nie mogłem uwierzyć w to co mówi.
Wtedy pojawiła się taka pieprzona iskierka nadziei, że nie
wszystko jeszcze stracone, a ona znowu może kiedyś leżeć koło mnie i pachnieć
perfumami Giorgio Armaniego, albo swoim ulubionym żelem do kąpieli z
Bath&Body Works.
Nawet nie chcę liczyć ile sobót ominęłam. wiem,że w tekście są błędy,ale spieszyłam się, żeby to dodać. Jest tu jeszcze ktoś kto chce to czytać?