Delila
Czas w Polsce leciał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nadszedł dzień ostateczny. No dobra, może nie ostateczny, ale miałam świadomość, że jak dzisiaj nie spotkam Andreasa to znaczy, że jestem bezpieczna przynajmniej na pół roku. Teoretycznie.
W każdym razie postanowiłam się dobrze bawić, bo przecież mój pobyt w Polsce musiał zostać skrócony. Dostałam telefon ze Stanów Zjednoczonych, w którym dowiedziałam się, że będę musiała wrócić wcześniej na sesje zdjęciową do wrześniowej okładki Vogue'a.
Obserwuję rozgrzewających się skoczków, w tym jego. Z daleka nie zrobił na mnie wrażenia. Wolę skupić się na Aaronie, który jest tak podekscytowany, że chcę wjechać na skocznie wyciągiem bez swoich nart.
Stoję między jakimiś 15-letnimi dziewczynami, a mężczyzną trochę po 30 z kilkuletnim synkiem na barkach. Ów dziewczyny na początku nie przykuły mojej uwagi, ubrane na biało-czerwono jak praktycznie, co druga osoba. Dopiero, gdy z ust faceta między pierwszą, a drugą serią padło pytanie, czy nie mają trochę za dużo czerwonego na sobie, dostrzegam, że są ubrane w barwy Austrii, a nie Polski, przez co całą drugą serię śmieję się pod nosem z kąśliwych uwag pana do nastolatek.
Po konkursie, w którym Aaron zajął 8 miejsce idę go wyściskać. Przeciskam się przez tłum skoczków, po czym rzucam się na mojego braciszka.
-Jestem z ciebie dumna młody.
-Daj spokój. To jeszcze nawet nie podium. - Mówi ze skwaszoną miną.
-To twój pierwszy konkurs! Zobaczysz! Staniesz na podium szybciej niż myślisz.
- Wykosisz teraz 7 biednych skoczków narciarskich, żebym mógł zająć pierwsze miejsce?- Pyta szepcząc mi do ucha.
-Tego nie zrobię, ale będę Ci kibicować w następnym konkursie, rzecz jasna przed telewizorem w Stanach.
-Wieczorem idziemy do klubu. Powiedzmy, że wybaczę Ci to, że będziesz oglądać konkursy przed telewizorem, jeśli pobawisz się w nocy z własnym bratem.
-Niepełnoletni jesteś. Do żadnego klubu nie idziesz, jesteś za smarkaty.- Śmieję się.- Jasne, że pójdę, ale tylko na dwie godzinki, potem się zmywam. Jak coś to dzwoń. - Pomachałam mu i odwróciłam się na pięcie. Nagle czuję, że ląduje w czyichś ramionach. Szybko odsuwam się od tej osoby i patrzę z niedowierzaniem.
Z 7 miliardów osób na świecie, musisz mi stawiać Boże jedynego byłego, jakiego mam? To jakaś kpina! Lubisz się bawić ludźmi, co?- Zaczęłam kpić ze świata w myślach.
Tak samo jak ten pieprzony dupek, który stoi przede mną i wgapia się we mnie jak ciele w malowane wrota, a ja robię to samo, bo nie wiem co powiedzieć. Spoglądam mu w oczy, a on mnie. Nie widzę nic. Rozum woła, żebym uciekała, a serce bije jak oszalałe, ale nic nie podpowiada.
-Cześć.- Słyszę jego głos.
-Hej. - Odpowiedziałam spuszczając wzrok z jego twarzy.
-Miło Cię widzieć.
- Tak... Dziwnie Cię spotkać po tych kilku latach.- Przełykam ślinę i powstrzymuję się od łez.
Co się do cholery ze mną dzieje?
-Muszę już iść. Miło było, Andi.- Mówię wymijając go, a on tylko odprowadza mnie wzrokiem przez parę najbliższych metrów.
Od zawsze wydawało mi się, że mam plan na życie. Okazało się, że to życie ma plan na mnie i to z goła inne od moich oczekiwań. Możliwe, że los postawił nas tylko na swojej drodze, a my swoimi charakterami wypalamy dziury, wkładamy ciernie i zostawiamy plamy na niektórych sprawach.
Miłość to nic złego, jeśli jest wyważona. Moja miłość do niego była nieobliczalna i czekała na wielki upadek. On nastał. Tak jak przewidywali moi rodzice, znajomi i wszyscy, którzy o nas wiedzieli. Teraz muszę warzyć do końca życia bardzo ostrożnie Wellingera. Już nigdy na nikim się tak nie przejadę.
Wiem, jaka jestem, zdołałam poznać też dobrze jego. Każdy z nas ma marzenia i chcę mieć satysfakcje z tego co robi. Życie bez tego jest przecież gówno warte. Już raz postawiłam wszystko na jedną kartę, więcej tego nie zrobię, bo marzenia mają swoją cenę, a ja zdania nie zmienię i dopnę swoich celów, choćbym miała usychać z tęsknoty do blondyna, ale nie popełnię tych samych uchybień dwa razy.
Muszę przecież na niego uważać.
Warzyć jego obecność i panować nad swoimi uczuciami względem jego osoby już do końca życia.
Nigdy więcej.
Po tym spotkaniu powinny zniknąć wszystkie moje obawy, żale. Powinnam stać się czystą kartą, ale wcale nie czuje się lepiej, wręcz mój nastrój się pogorszył.
Widziałam go i nawet nie mieliśmy o czym gadać, jakby nic nas nigdy nie łączyło i bylibyśmy obcymi ludźmi, a to przyprawiało mnie o gorsze samopoczucie niż oszukiwanie siebie, że wszystko jest skończone i będzie dobrze.
Na szczęście mój brat dobrze spisał się w konkursie, chciał pożegnać się z najlepszą siostrą i zaprosił mnie do klubu. Wiedział co robi, przynajmniej się rozerwę.
Andreas
Jestem Andreas Wellinger. Jestem typem zwycięzcy. Nie jestem żadnym mięczakiem. Jestem mężczyzną. Zapłaciłem już za swoje błędy. Czas zostawić to wszystko za sobą. Przyjechałem tu pracować. Liczy się tylko praca. Za kilka miesięcy Puchar Świata, muszę budować formę i nic mi w tym nie przeszkodzi. Próbowałem trzymać się postanowień, żeby nie myśleć o Delili. Już nigdy więcej nie będę się nikomu podporządkowywać i zmieniać, żeby zadowolić czyjegoś tatusia. Wiele razy byłem tym, kim nie chcę,
wiele razy upadałem, wiele razy życie mnie kopało za przeszłość. Chcę po prostu sięgnąć teraz po swoje marzenia.
Do dnia konkursu wszystko przebiegało pod kontrolą, żadnych zbędnych myśli o brunetce, żadnych wyrzutów sumienia. Kilka nowo poznanych kobiet, mile spędzony czas z chłopakami, treningi, jedzenie i spanie.
Gdy nadszedł dzień konkursu byłem od rana tak podekscytowany, że niemyślenie o Deli to była błahostka. Zmieniło się to dopiero, gdy stanąłem z nią twarzą w twarz.
Cholera. Wyładniała jeszcze bardziej. Nadal ma te swoje pieprzone przenikające oczy, które zjednują w sobie ludzi. To nadal moja Deli... Chociaż minęło tyle lat. Właśnie...Tyle czasu upłynęło. Dopiero teraz się widzimy po raz pierwszy od rozstania, a moje serce nadal wali jak szalone.
-Cześć.- Staram się ukryć swoje wewnętrzne rozterki.
-Hej.- Odpowiada, a ja już wiem, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
W jej głosie można wyczuć emocje, a teraz przenika przez niego rozczarowanie. Powinienem się cieszyć, bo słyszę jej głos, albo być zły, bo się na mnie napatoczyła, ale ja nic nie mogę zrobić. Nie wiem, co mam ze sobą począć. Znów jestem bezradny.
Nawet nie pamiętam, co później powiedziałem, ani ona odpowiedziała, po prostu odeszła, a ja udałem się do moich fanek i kto wie może jedna z nich będzie dla mnie wytchnieniem tej nocy.
Gdy wróciłem do hotelu, odpocząłem i przyszli do mnie chłopacy, chcieli wyjść gdzieś na miasto i spędzić naszą ostatnią noc w Polsce jak się należy. Zgodziłem się chętnie, bo jakoś specjalnie nie odpowiadało mi dzisiaj leżenie i myślenie. Zdecydowanie nie należałem do typów, którzy rozpamiętują przeszłość, chociaż ta boleśnie o sobie przypominała. Nawet w klubie.
Właśnie w klubie gdzie byli prawie wszyscy skoczkowie, trenerzy i ona tańcząca ze swoim bratem. Bawiąca się cholernie dobrze. Nawet nie zauważyła mnie siedzącego przy barze, przechodzącego obok nich. Nic i gdyby to była inna dziewczyna, z którą coś mnie łączyło nie miał bym nic przeciwko, tylko,że to była jedyna poważna kobieta w moim życiu. Nie licząc mamy, która zaczęła traktować mnie na tyle poważnie, żeby dać kota pod opiekę i moich dwóch starszych sióstr, które traktowałem zawsze
poważnie, a one mnie jak gówniarza. Byłem dla niej niewyróżniającym się z tłumu gamoniem. Jak lubiła określać wszystkich mężczyzn. Nie zwracała uwagi też na innych facetów. Liczył się dla niej tylko Aaron, a ja już wtedy wiedziałem, że zrobię wszystko żeby znowu była moja.
Nie pragnę nawet 3 złotego medalu olimpijskiego tak jak Ciebie. Musiało mi to uświadomić nasze spotkanie, a potem to, że nie zwracałaś na mnie uwagi w klubie. Nie chcę być dla Ciebie nigdy więcej obcy.
Dalila jest moim marzeniem i to największym.
Znowu.
________________________
Dobra nie wyrobiłam się w środę. Przykro mi. Kilka dni się spóźniłam,ale wybaczcie...Najserdeczniejsze podziękowania chcę złożyć Asi, ktróra jest moją dodatkową korektą i poprawia moje poprawki. Kocham Cię i dzięki skarbie, że chcesz mi pomoć, choć nie lubisz czytać. Jesteś niezawodna i wielka milka wędruję do Cb. Wracając do Was moi mili! Przepraszam za to kilkudniowe spóźnienie :P Miałam nawał obowiązków.Dziękuję ślicznie za każdy komentarz no i wiecie nie żałujcie klawiatur tylko komentujcie dalej! Czego się spodziewacie, co będzie dalej. Jeśli macie jakieś wątpliwości, uwagi, skargi albo pomysły też informujcie. Jakoweby one nie były. Przepraszam również za rozdział, ale początki na tym blogu są bardzo trudne... Nawet nie wiecie jak i zdaję sobie sprawę, że rozdział nie jest górnolotny, nawet niskolotny. Następny w sobotę, ale jeszcze nwm czy następną czy tą za 2 tyg :> Do spisania na waszych blogach, albo u mnie pod rozdziałem ^^
Cierpienie wezmę udział w LA do którego mnie nominowałaś tylko potrzebuję jeszcze kilku dni na ogarnięcie czasu :P Bardzo ładnie opisałaś te blogi :D Zazdro ja tak nie umiem...
Dzięki też za ponad 1000 wyświetleń :D
"Z 7 miliardów osób na świecie, musisz mi stawiać Boże jedynego byłego, jakiego mam?" - ten cytat zrobił mi dzień. Jakoś tak mnie rozbawił :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie zbierałam się do spania, gdy zobaczyłam, że dodałaś nowy rozdział i oto jestem! Swoja drogą, jakieś pół godziny temu czytałam inne opowiadanie o Wellingerzem, w którym minęła mu faza bycia wkurzającym, rozpuszczonym bachorem. To, w porównaniu z Twoją wizją jego osoby daje mi taki ciekawy kontrast :3
Ale do rzeczy...
Los ponownie postawił przed sobą głównych bohaterów. I to w jakich okolicznościach! Cieszę się, że wszystko kręci się tutaj wokół skocznego światka (Miejsce pierwszego spotkania? Skocznia. Miejsce, gdy ich ścieżki znów się skrzyżowały? Ponownie skocznia.), stosunkowo niewiele jest takich opowiadań.
Oj, Welli, Welli, jak Ty mnie irytujesz. Widzi kobietę swojego życia, żałuje, że ją stracił, po czym, jak gdyby nigdy nic, stwierdza, że prześpi się ze swoją fanką. No sorry, Andi, jesteś debilem. Dalila z pewnością wróci do casanowy, który każdej nocy obraca inną pannę!
Ech... Chyba nie powinnam czytać tyle Wellingera na noc.
Spokojnie, nie musisz spieszyć się z LA. Ale wiedz, że pamiętam ;>
Czekam na kontynuację.
Pozdrawiam gorąco :*
[zostan-z-nami.blogspot.com]
W końcu jestem! ;)
OdpowiedzUsuńCóż, mi się rozdział podoba ;*
Ciekawa jestem skąd w Andersie taka zmiana ;p Dawne uczucia biorą górę?
Weny i buźka! ;*
Zostawiłaś u mnie adres, więc jestem :) przepraszam bardzo za to opóźnienie. Żałuję, że zjawiam się dopiero teraz, bo to, co tu przeczytałam, bardzo przypadło mi do gustu. Nie dzieje się jeszcze zbyt wiele - ot spotkanie po latach, ale po prostu przyjemnie się czyta. Nabrałam ochoty na więcej, dlatego mam nadzieję, że wkrótce dodasz jakąś nowość. A w wolnej chwili zapraszam ponownie do mnie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! <3