sobota, 29 sierpnia 2015

Rozdział 2


 Delila
Czas w Polsce leciał jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Nadszedł dzień ostateczny. No dobra, może nie ostateczny, ale miałam świadomość, że jak dzisiaj nie spotkam Andreasa to znaczy, że jestem bezpieczna przynajmniej na pół roku. Teoretycznie.
W każdym razie postanowiłam się dobrze bawić, bo przecież mój pobyt w Polsce musiał zostać skrócony. Dostałam telefon ze Stanów Zjednoczonych, w którym dowiedziałam się, że będę musiała wrócić wcześniej na sesje zdjęciową do wrześniowej okładki Vogue'a.
    Obserwuję rozgrzewających się skoczków, w tym jego. Z daleka nie zrobił na mnie wrażenia. Wolę skupić się na Aaronie, który jest tak podekscytowany, że chcę wjechać na skocznie wyciągiem bez swoich nart.
Stoję między jakimiś 15-letnimi dziewczynami, a mężczyzną trochę po 30 z kilkuletnim synkiem na barkach. Ów dziewczyny na początku nie przykuły mojej uwagi, ubrane na biało-czerwono jak praktycznie, co druga osoba. Dopiero, gdy z ust faceta między pierwszą, a drugą serią padło pytanie, czy nie mają trochę za dużo czerwonego na sobie, dostrzegam, że są ubrane w barwy Austrii, a nie Polski, przez co całą drugą serię śmieję się pod nosem z kąśliwych uwag pana do nastolatek.
Po konkursie, w którym Aaron zajął 8 miejsce idę go wyściskać. Przeciskam się przez tłum skoczków, po czym rzucam się na mojego braciszka.
-Jestem z ciebie dumna młody.
-Daj spokój. To jeszcze nawet nie podium. - Mówi ze skwaszoną miną.
-To twój pierwszy konkurs! Zobaczysz! Staniesz na podium szybciej niż myślisz.
- Wykosisz teraz 7 biednych skoczków narciarskich, żebym mógł zająć pierwsze miejsce?- Pyta szepcząc mi do ucha.
-Tego nie zrobię, ale będę Ci kibicować w następnym konkursie, rzecz jasna przed telewizorem w Stanach.
-Wieczorem idziemy do klubu. Powiedzmy, że wybaczę Ci to, że będziesz oglądać konkursy przed telewizorem, jeśli pobawisz się w nocy z własnym bratem.
-Niepełnoletni jesteś. Do żadnego klubu nie idziesz, jesteś za smarkaty.- Śmieję się.- Jasne, że pójdę, ale tylko na dwie godzinki, potem się zmywam. Jak coś to dzwoń. - Pomachałam mu i odwróciłam się na pięcie. Nagle czuję, że ląduje w czyichś ramionach. Szybko odsuwam się od tej osoby i patrzę z niedowierzaniem.
Z 7 miliardów osób na świecie, musisz mi stawiać Boże jedynego byłego, jakiego mam? To jakaś kpina! Lubisz się bawić ludźmi, co?- Zaczęłam kpić ze świata w myślach.
 Tak samo jak ten pieprzony dupek, który stoi przede mną i wgapia się we mnie jak ciele w malowane wrota, a ja robię to samo, bo nie wiem co powiedzieć. Spoglądam mu w oczy, a on mnie. Nie widzę nic. Rozum woła, żebym uciekała, a serce bije jak oszalałe, ale nic nie podpowiada.
-Cześć.- Słyszę jego głos.
-Hej. - Odpowiedziałam spuszczając wzrok z jego twarzy.
-Miło Cię widzieć.
- Tak... Dziwnie Cię spotkać po tych kilku latach.- Przełykam ślinę i powstrzymuję się od łez.
Co się do cholery ze mną dzieje?
-Muszę już iść. Miło było, Andi.- Mówię wymijając go, a on tylko odprowadza mnie wzrokiem przez parę najbliższych metrów.
Od zawsze wydawało mi się, że mam plan na życie. Okazało się, że to życie ma plan na mnie i to z goła inne od moich oczekiwań. Możliwe, że los postawił nas tylko na swojej drodze, a my swoimi charakterami wypalamy dziury, wkładamy ciernie i zostawiamy plamy na niektórych sprawach.
Miłość to nic złego, jeśli jest wyważona. Moja miłość do niego była nieobliczalna i czekała na wielki upadek. On nastał. Tak jak przewidywali moi rodzice, znajomi i wszyscy, którzy o nas wiedzieli. Teraz muszę warzyć do końca życia bardzo ostrożnie Wellingera. Już nigdy na nikim się tak nie przejadę.
Wiem, jaka jestem, zdołałam poznać też dobrze jego. Każdy z nas ma marzenia i chcę mieć satysfakcje z tego co robi. Życie bez tego jest przecież gówno warte. Już raz postawiłam wszystko na jedną kartę, więcej tego nie zrobię, bo marzenia mają swoją cenę, a ja zdania nie zmienię i dopnę swoich celów, choćbym miała usychać z tęsknoty do blondyna, ale nie popełnię tych samych uchybień dwa razy.
Muszę przecież na niego uważać.
Warzyć jego obecność i panować nad swoimi uczuciami względem jego osoby już do końca życia.
Nigdy więcej. 
 Po tym spotkaniu powinny zniknąć wszystkie moje obawy, żale. Powinnam stać się czystą kartą, ale wcale nie czuje się lepiej, wręcz mój nastrój się pogorszył.
Widziałam go i nawet nie mieliśmy o czym gadać, jakby nic nas nigdy nie łączyło i bylibyśmy obcymi ludźmi, a to przyprawiało mnie o gorsze samopoczucie niż oszukiwanie siebie, że wszystko jest skończone i będzie dobrze.
Na szczęście mój brat dobrze spisał się w konkursie, chciał pożegnać się z najlepszą siostrą i zaprosił mnie do klubu. Wiedział co robi, przynajmniej się rozerwę.
 
Andreas
Jestem Andreas Wellinger. Jestem typem zwycięzcy. Nie jestem żadnym mięczakiem. Jestem mężczyzną. Zapłaciłem już za swoje błędy. Czas zostawić to wszystko za sobą. Przyjechałem tu pracować. Liczy się tylko praca. Za kilka miesięcy Puchar Świata, muszę budować formę i nic mi w tym nie przeszkodzi. Próbowałem trzymać się postanowień, żeby nie myśleć o Delili. Już nigdy więcej nie będę się nikomu podporządkowywać i zmieniać, żeby zadowolić czyjegoś tatusia. Wiele razy byłem tym, kim nie chcę,
wiele razy upadałem, wiele razy życie mnie kopało za przeszłość. Chcę po prostu sięgnąć teraz po swoje marzenia.
Do dnia konkursu wszystko przebiegało pod kontrolą, żadnych zbędnych myśli o brunetce, żadnych wyrzutów sumienia. Kilka nowo poznanych kobiet, mile spędzony czas z chłopakami, treningi, jedzenie i spanie. 
Gdy nadszedł dzień konkursu byłem od rana tak podekscytowany, że niemyślenie o Deli to była błahostka. Zmieniło się to dopiero, gdy stanąłem z nią twarzą w twarz.
Cholera. Wyładniała jeszcze bardziej. Nadal ma te swoje pieprzone przenikające oczy, które zjednują w sobie ludzi. To nadal moja Deli... Chociaż minęło tyle lat. Właśnie...Tyle czasu upłynęło. Dopiero teraz się widzimy po raz pierwszy od rozstania, a moje serce nadal wali jak szalone.
-Cześć.- Staram się ukryć swoje wewnętrzne rozterki.
-Hej.- Odpowiada, a ja już wiem, że to nie będzie przyjemna rozmowa.
W jej głosie można wyczuć emocje, a teraz przenika przez niego rozczarowanie. Powinienem się cieszyć, bo słyszę jej głos, albo być zły, bo się na mnie napatoczyła, ale ja nic nie mogę zrobić. Nie wiem, co mam ze sobą począć. Znów jestem bezradny.
Nawet nie pamiętam, co później powiedziałem, ani ona odpowiedziała, po prostu odeszła, a ja udałem się do moich fanek i kto wie może jedna z nich będzie dla mnie wytchnieniem tej nocy.
Gdy wróciłem do hotelu, odpocząłem i przyszli do mnie chłopacy, chcieli wyjść gdzieś na miasto i spędzić naszą ostatnią noc w Polsce jak się należy. Zgodziłem się chętnie, bo jakoś specjalnie nie odpowiadało mi dzisiaj leżenie i myślenie. Zdecydowanie nie należałem do typów, którzy rozpamiętują przeszłość, chociaż ta boleśnie o sobie przypominała. Nawet w klubie.
Właśnie w klubie gdzie byli prawie wszyscy skoczkowie, trenerzy i ona tańcząca ze swoim bratem. Bawiąca się cholernie dobrze. Nawet nie zauważyła mnie siedzącego przy barze, przechodzącego obok nich. Nic i gdyby to była inna dziewczyna, z którą coś mnie łączyło nie miał bym nic przeciwko, tylko,że to była jedyna poważna kobieta w moim życiu. Nie licząc mamy, która zaczęła traktować mnie na tyle poważnie, żeby dać kota pod opiekę i moich dwóch starszych sióstr, które traktowałem zawsze
poważnie, a one mnie jak gówniarza. Byłem dla niej niewyróżniającym się z tłumu gamoniem. Jak lubiła określać wszystkich mężczyzn. Nie zwracała uwagi też na innych facetów. Liczył się dla niej tylko Aaron, a ja już wtedy wiedziałem, że zrobię wszystko żeby znowu była moja.
Nie pragnę nawet 3 złotego medalu olimpijskiego tak jak Ciebie. Musiało mi to uświadomić nasze spotkanie, a potem to, że nie zwracałaś na mnie uwagi w klubie. Nie chcę być dla Ciebie nigdy więcej obcy.
Dalila jest moim marzeniem i to największym.   
Znowu.
________________________
Dobra nie wyrobiłam się w środę. Przykro mi. Kilka dni się spóźniłam,ale wybaczcie...
Najserdeczniejsze podziękowania chcę złożyć Asi, ktróra jest moją dodatkową korektą i poprawia moje poprawki. Kocham Cię i dzięki skarbie, że chcesz mi pomoć, choć nie lubisz czytać. Jesteś niezawodna i wielka milka wędruję do Cb. Wracając do Was moi mili! Przepraszam za to kilkudniowe spóźnienie :P Miałam  nawał obowiązków.Dziękuję ślicznie za każdy komentarz no i wiecie nie żałujcie klawiatur tylko komentujcie dalej! Czego się spodziewacie, co będzie dalej. Jeśli macie jakieś wątpliwości, uwagi, skargi albo pomysły też informujcie. Jakoweby one nie były.  Przepraszam również za rozdział, ale początki na tym blogu są bardzo trudne... Nawet nie wiecie jak i zdaję sobie sprawę, że rozdział nie jest górnolotny, nawet niskolotny.  Następny w sobotę, ale jeszcze nwm czy następną czy tą za 2 tyg :>  Do spisania na waszych blogach, albo u mnie pod rozdziałem ^^
Cierpienie wezmę udział w LA do którego mnie nominowałaś tylko potrzebuję jeszcze kilku dni na ogarnięcie czasu :P Bardzo ładnie opisałaś te blogi :D Zazdro ja tak nie umiem...
Dzięki też za ponad 1000 wyświetleń :D

środa, 19 sierpnia 2015

Rozdział 1



1.08.2018r.
Dalila
Dziś już 7 raz mówię, że będzie dobrze. Wszystko będzie dobrze. Chociaż gdzieś mój rozum podpowiada, że sama wchodzę do jaskini diabła. Nie dość, że gniotę się w tym samolocie już 19 godzinę to do tego dochodzi chroniczny ból głowy. Mimo to staram się nie załamywać. Przecież zobaczę długo niewidzianą rodzinę. Tatę, Mamę, Aarona, a kontakty z rodzicielami polepszyły się odkąd nie jestem już z Andreasem. Wszystko wróciło na właściwy tor. Nie ma kłótni i spięć przy każdej możliwej okazji. Może być pięknie. Mój pobyt w Polsce po 1,5 roku bytowania w Stanach musi się udać.
 Wszystko będzie dobrze.- Dodaję sobie jeszcze odwagi w myślach i połykam już 3 tabletkę przeciwbólową w trakcie mojej podróży.
Siedzę przy stole z rodzicami i Aaronem. Jemy moją ulubioną Lasagne według przepisu mamy, opowiadamy co u nas, śmiejemy się, gdy tata opowiada co chłopacy ostatnio zrobili na zgrupowaniu z okazji jego urodzin, a Aaron z błogością mówi o tym jak zadebiutuje w kadrze. Cieszę się, że mój mały braciszek dorasta i inauguruje u naszego ojca w najbliższy weekend, a ja będę mogła to oglądać.
-Dostałem SMS'a od chłopaków, że idą spotkać się ze skoczkami z Norwegii i Niemiec na jakimś dobrym jedzeniu, więc będę do nich spadać.- Powiedział do rodziców, podnosząc się z krzesła, a potem spojrzał na mnie: - Wellinger też jest, Dali.
-Nic mnie to nie obchodzi.- Mruknęłam nadal grzebiąc w talerzu.
-W każdym razie gdybyś chciała do nas dołączyć to dziewczyny też z nami będą.
-To nie jest odpowiednie towarzystwo dla niej. Idź Aaron. My musimy jeszcze porozmawiać z Dalilą.
-To później...- Brunet chciał coś dopowiedzieć.
-Ona nigdzie nie idzie Aaron. To nie jest miejsce dla niej.- Powiedział głośniej tata.
-Dobra. Tak chciałem zaproponować.- Rzucił mój brat.
- O 11 widzę Was wszystkich w hotelu.
-Dobrze. Będziemy, trenerze.- Zaśmiał się z tonu ojca i głośnym trzaśnięciem oznajmił, że wyszedł już z domu.
- Pewnie jesteś zmęczona po podróży. - Zaczęła mama.
-Tak, strasznie. Właściwie to chyba idę się zaraz położyć. Ta zmiana czasu, jeszcze głowa mnie boli.
- Poczekaj jeszcze moment. - Tata położył rękę na mojej dłoni i uśmiechnął się do mnie.
-Jak Ci tam w Stanach? Nikt nie robi Ci krzywdy? Różnie bywa z tym modelingiem .Masz kogoś? - Zasypywali mnie na przemian pytaniami.
-W Stanach jest... Znośnie. Cieszę się, że mogę tam pracować. Nikt mi nie robi krzywdy. Radzę sobie, jakoś. - Westchnęłam.- Na razie nikogo nie szukam. Pójdę już spać pogadamy jutro. Przyjdę na trening zobaczyć Aarona.
-Wolałbym, żebyś...
-Wiem, co robię. Uczę się na błędach. - Rzuciłam i wyszłam z kuchni.
Wzięłam prysznic i położyłam się do łóżka. Szybko zmorzył mnie sen. Gdy wstałam odszukałam szybko swój telefon i zobaczyłam godzinę 3.15. Środek nocy. Wiedziałam już, że i tak nie zasnę. Ubrałam się w dresy i ze słuchawkami na uszach wyszłam na spacer.
Zimny wiaterek rozwiewał moje włosy, a ja udałam się tam gdzie miałam iść po południu. Na skocznie. Przeskoczyłam przez ogrodzenie i usiadłam na jednej z trybun. Wpatrywałam się w nieznaczący punkt w oddali, ale tu przecież wszystko się zaczęło. Tam poznałam jego. Prawie 6 lat temu.
Oparta o barierkę czekałam, aż Aaron zbierze autografy od wszystkich skoczków, jakich tylko zapragnie. Obserwowałam jak staje obok jakiegoś blondyna, a potem przywołuje mnie machnięciem dłoni. Mały gnojek. Co on sobie wyobraża? Że będę na każde jego zawołanie? Niechętnie podeszłam do owej dwójki, a mój brat wcisnął mi aparat do rąk, po czym rozkazał:
-Stań 5 kroków dalej i zrób jakieś ogarnięte zdjęcie. Tylko nie takie jak robicie sobie ze swoimi koleżankami.- Powiedział po angielsku.
Przeklęty gnojek, że ten język jest jego ulubionym przedmiotem, a rodzice zabierają go, co roku na miesiąc do Wielkiej Brytanii. Blondyn natychmiast zaczął się śmiać z tekstu Aarona.
-A Ciebie, co tak śmieszy?- Fuknęłam.
-A tak się składa, że ty. - Zaśmiał się, a ja szybko zrobiłam zdjęcie i z powrotem wepchnęłam go w ręce Aarona.
-Chodź młody. Idziemy.
-Ej, laleczko, a mogę przynajmniej Twój numer?- Krzyknął, gdy już odchodziłam z młodym.
-Nie interesują mnie żadne związki, a już zwłaszcza z takimi idiotami jak ty.- Odkrzyknęłam, a potem zwróciłam się do powodu, dlaczego tu jestem: - Kto to w ogóle jest?
-Jeszcze nikt znany, ale wkrótce będzie. Mówię Ci. Osiągnie wiele w skokach narciarskich czuję to, a tak w ogóle to Andreas Wellinger z Niemiec.
-Tak, bo ty i twoja 11-letnia wysokorozwinięta intuicja na pewno jesteście tego pewni. Znalazła się wyrocznia skoków narciarskich.- Prychnęłam i zaniosłam się śmiechem.

 Czasami zastanawiam się jak to by było gdybyśmy wtedy się nie zapoznali, czasami myślę, że byłoby lepiej, ale życie byłoby cholernie powierzchowne. Chociaż nie miałabym pojęcia, że moje bytowanie takie jest wyprane z emocji i uczuć, gdybym ich nie zaznała.  Nie mam pojęcia, co bym zrobiła gdybym znowu go spotkała. Chciałabym mimo wszystko spojrzeć na jego twarz, a moja wyobraźnia, która teraz wariuję tak, że mogłaby przenosić szczyty gór wcale mi w tym nie pomaga. Czuję się jakbym wszystko to, co wartościowe zostawiła przy nim... Mam wrażenie, że jestem jałowa, bo zapomniałam zabrać wszystkiego co dla mnie ważne; moje zalety i pasje od Andreasa.
Niby wszystko znów jest fajnie, ale coś ciągle jest nie tak.  Czasem wydaję mi się, że odkąd stałam się dorosła nie mam już żadnej satysfakcji i czuję się martwa od środka, bo nie ma jego.

Andreas
-Liczę, że szybko wrócisz z tej Polski. Będę za tobą tęsknić, misiaczku.- Mruknęła mi do ucha blondynka, po czym oplotła mnie swoim nagim ciałem.
-Ja liczę, że jak już wrócę do tego mieszkania po wyjeździe to nie będzie tu żadnej twojej rzeczy.- Powiedziałem uwalniając się z jej uścisku, jakby chciała przelać wszystkie uczucia do mnie żebym tylko zdołał się w niej zakochać.
Nie ma szans. Zrobiłem to raz i to o raz za dużo. Już nigdy więcej, nie wpadnę w sidła żadnej kobiety. Raz, cholerny raz się zakochałem i co z tego mam? Kilka zdjęć z nią w laptopie, niedokończoną butelkę jej ulubionych perfum, które dawno powinienem wyrzucić, bo stoją na tej półce już z 3 lata i siwy sweter, którego zapomniała zabrać, a kot, jakiego ostatnio dostałem od matki upodobał go sobie na posłanie. Miło wiedzieć, że nie tylko ja mam słabość do niej i jej rzeczy.
-Co?- Wydała z Siebie zaskoczona, gdy ubierałem bokserki.
-Nie lubię się powtarzać. Wybacz. Jeżeli nie zrozumiałaś za pierwszym razem to Twój problem. Widocznie jesteś zbyt mało inteligentna na to, żeby ze mną dywagować.- Uśmiechnąłem się ironicznie narzucając kadrową koszulkę. -Teraz przepraszam, ale za 2 godziny muszę być po chłopaków, a kota muszę do mamusi odwieźć.
Zbierałem swoje rzeczy potrzebne na SGP do Wisły i Zakopanego, ignorując wyzwiska blondyny ze sztucznymi piersiami, po której 15 minut  później w mieszkaniu nie było żadnego śladu.
- Nawet łóżko pościeliła.-Wybuchłem śmiechem, mówiąc to sam do siebie, po czym zabrałem kota, swoje rzeczy i zamknąłem mieszkanie.
Z chłopakami w Polsce byłem około 15. Rzuciłem tylko rzeczy do swojego pokoju, który dzieliłem z Wankiem, po czym razem postanowiliśmy przejść się po mieście. O 18 zadzwonili do Nas chłopacy, że za godzinę spotykamy się z Polakami i Norwegami w tej samej knajpce, jak co roku przed zawodami.
Siedziałem wygodnie na swoim miejscu, zapatrzony w to, jak Fannemel siłuje się na ręce ze Stochem, gdy dobiegło mnie wołanie chłopaków:

-Kruczeeek!- Zaczęli drzeć się jak opętani, a ja uniosłem głowę na tak dobrze znane mi nazwisko.  
-Co się stało, że tak długo?- Dopytywali się.
-No sorry, ale moja siostra przyjechała ze Stanów i jedliśmy kolacje, bo nie było jej w Polsce już 1,5 roku.
Ona tu jest. Teraz. W tym samym mieście co ja.
-Cześć niedoszły bracie.
-Cześć niedoszły bracie.- Zbiłem piątkę z młodym, po czym dostałem od kelnerki chmielowy napój w wielkim kuflu.
Chłopacy niezmiennie o czymś dyskutowali, śmiali się i wygłupiali, a moje myśli krążyły wokół jednej osoby i wszystkich chwil razem.
-W ogóle się ze mną nie liczysz. Myślisz, że, na jakich prawach mogłoby to funkcjonować? Ja w Polsce, ty w Niemczech. Przyjaźnimy się niby prawie rok. Powiedz ile dziewczyn w tym czasie przewinęło się przez twoje łóżko?
-Czy to ważne?
-Dla mnie cholernie ważne. Zresztą, przez pół roku miałeś tę dziewczynę.
-Nic do niej nie czułem i nie czuję. Właściwie to nie była moja dziewczyna.- Zacząłem się bronić.
-Tak masz racje, bo to była Twoja dziwka! Wszystkie tak traktujesz, a ja nie mam ochoty być następną. Mimo to obiecywałeś jej gruszki na wierzbie, miłość po grób, a i tak ją zdradzałeś. Wykorzystywałeś. - Krzyczała na środku ulicy.
Troszeczkę inaczej wyobrażałem sobie ten przyjazd do Polski.
- Czy to ma jakieś znaczenie? Oboje przyznaliśmy, że nie jesteśmy sobie obojętni tak? Co stoi tym razem na przeszkodzie, żeby spróbować?
-Twój pojebany sposób bycia i charakter, Andi.- Powiedziała zaciskając usta w wąską linię, po czym odwróciła się i zaczęła iść w stronę swojego domu. - Odwal się ode mnie! Tak będzie najlepiej!- Wykrzyczała jeszcze i tyle ją tego dnia widziałem.
Może to i lepiej, że już nie jesteśmy razem? Mama zawsze powtarzała mi, że życie składa się z upadków i potknięć, ale dlaczego do cholery nadal zastanawiam się czy jakbyśmy ze sobą nadal byli byłoby nam dobrze, chociaż to wydaję się takie nierealne, bo z ostatnich wspólnych marzeń nie wyszło nam wiele.
Po co miałbym znowu użerać się z jej ojcem na każdym konkursie, po co musiałbym wysłuchiwać jak jej matka lamentuje do słuchawki gdzie to, dlaczego, do kogo tak daleko ją wywiało i że to wszystko gówno warte.  Jak w tak paskudnej rodzinie mogła uchować się taka piękna kobieta o trudnym charakterze, ale złotym sercu?  Choć w sumie Aaron jest taki sam. Jej rodzice przecież też są mili. Dla wszystkich za wyjątkiem mnie. Może lepiej, że to się rozpadło? Tylko, co ja im kurwa wszystkim zrobiłem i dlaczego teraz, gdy leże na łóżku w hotelowym pokoju, widzę jej twarz przed oczami, czuję jej zapach i jej wiecznie zimne dłonie błądzące po moim ciele.?
Nie chcę, ale chcę.
Te wspomnienia mnie kiedyś wykończą, a realia przybiją ostatni gwóźdź do trumny.

Przecież nie jest z tych kobiet, które powielają błędy, a to ja nawaliłem i nawet gdybym chciał ją znowu na dłużej, choć nie jestem tego taki pewien, to i tak nie mam szans. Kto by pomyślał, że życie będzie kopać mnie w dupę po tym wszystkim, jeszcze tyle lat.?
________________________________________________________
Mamy 1! Piszcie co sądzicie i uważacie i wgl piszcie, Nie żałujcie na mnie klawiatury :P 
Następny jak zawsze w środę. 
Jeśli coś Wam nie pasuję, albo mogłabym zmienić, poprawić, bo nie jest właściwe to też piszcie :) 



środa, 12 sierpnia 2015

Prolog

Dalila
Myślałam, że podejmując niektóre decyzje w życiu uczynię z siebie najszczęśliwszą kobietę na Ziemi.  Często były to wybory kontrowersyjne i szalone. Rezygnując z pewnych rzeczy, by mieć inne czułam się spełniona w chwili obecnej. Nie myślałam o tym, co będzie za 10 lat. Liczyło się tu i teraz. Z nim. Nadal zachodzę jak to się stało, że taka popieprzona racjonalistka jak ja, stała się kimś, kto odda wszystko za miłość.  Będzie w stanie podporządkować się nowym zasadom, stracić jakąś część siebie, by zyskać część kogoś innego.
 Miłość....  Pierwsza miłość. Stara ja, powiedziałaby, że w tym wieku nie ma żadnego takiego uczucia.  Po prostu nieraz dziewczynki z sieczką zamiast mózgu zauroczą się jakimś chłopczykiem i pragnął zrobić na niego wszystko, a potem to i tak się skończy. Byli za młodzi, za dużo ich dzieliło, to nigdy nie była miłość. Stałam się ofiarą sytuacji, przed którą przestrzegałam każdą dziewczynę.  Drwina.
Żyliśmy w dwóch różnych światach, staraliśmy się stworzyć swój wspólny - trzeci. Tymczasem zamiast tego udało nam się wykreować marną domenę disnejowskiego zamku, który pękał i ulegał dewastacji z każdym kłamstwem.
 Od tej pory nie mam już serca. Kieruję się tylko rozumem. Jak stara dobra ja.
Andreas
Miałem wszystko pieniądze, światowej klasy karierę, w której uzyskiwałem coraz lepsze rezultaty, przyjaciół, rzeszę fanów i tą jedyną kobietę.  Każdy do czasu, w której jej nie poznałem twierdził, że skoki przysłaniają mi cały świat, że nie będę miał chwili na nic innego. Problem był taki, że mi to nie zawadzało. Wystarczyło mi raz na parę tygodni wyjść z kumplami na piwo. Nigdy nie chciałem mieć kogoś na stałe. Nie byłem z tych.  Takie życie mnie nie pociągało. Po co żyć z jedną marudą, która ględziłaby mi nieustannie, co zrobiłem źle? Mam już mamę i dwie siostry do tej czynności.  Chłopacy twierdzili, że to przez to, bo się jeszcze nie zakochałem.  Ja jakoś specjalnie nie brałem sobie ich gadania do siebie.
Jestem przecież wyjątkowy.  Szkoda, że nie wiedziałem wtedy jak bardzo się mylę. Pojawiła się dziewczyna równie wyjątkowa jak ja. Może to nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Możliwe, że to był tylko jakiś dowcip losu.
Czasami tak strasznie brakuje mi jej przy mnie. W nocy, wtulona we mnie, pachnąca żelem do kąpieli o zapachu winogron i malin z Bath&Body Works, w którym podczas wspólnych zakupów spędzała najwięcej czasu, albo leżącą przy mnie na sofie, pachnącą perfumami od Giorgio Armaniego.
Gubię się już czasami w tym wszystkim, sam dokładnie nie wiem, dlaczego tak potoczyło się nasze rozstanie. Niekiedy wydaję mi się, że to dobrze, bo już jej nie ma.  Czasami cholernie żałuję, że już nie jest u mojego boku. Gubię się w tym wszystkim.
Czemu tak cholernie mi jej brakuje skoro to tylko była jedna wielka farsa, w której oboje się męczyliśmy?


Zaraz dostanę rozdwojenia jaźni, jeżeli będę dłużej o tym myśleć. 
________________________________________________________
Mamy prolog! Bardzo się cieszę, że mogę go już wstawić i wiem, że jest krótki, ale nie martwcie się rozdziały będą dłuższe i w zamyśle mają pojawiać się co tydzień w środę. 
Dajcie znać czy coś Wam nie za bardzo pasuje, może zauważyliście jakieś błędy, co sądzicie itd. 
Pozdrawiam bardzo gorąco w te upalne dni ^^ 

niedziela, 9 sierpnia 2015

Laleczki.


Dalila
It's so quiet here
And I feel so cold
This house no longer
Feels like home
22.10.1995




Andreas 
Roads are too many, and you're alone
You go to a question you already know
Left or right, move briskly
Make decisions, but the chaos in my head
28..08.1995 

Obserwatorzy